Blisko 100 osób z całego powiatu, 16 listopada, próbowało swoich sił w IV Dyktandzie Limanowskim. Wśród piszących znaleźli się uczniowie kl. VIII – Patryk Łabuz, Dominik Michór i Gabriela Węglarz. Nie było łatwo. Tekst, ułożony przez prof. Mirosławę Mycawkę, zawierał wiele zagadek ortograficznych i interpunkcyjnych. Osadzony był topograficznych realiach powiatu limanowskiego. Pierwszy raz, dzięki transmisji online, uczestnicy mogli pisać jednocześnie w dwóch miejscach – Szkole Podstawowej nr 3 w Limanowej oraz Zespole Szkół Techniczno-Informatycznych w Mszanie Dolnej.
- Chcę podziękować wszystkim uczestnikom, jurorom, autorce tekstu dyktanda prof. Mirosławie Mycawce, współorganizatorom i sponsorom. Sam tekst dyktanda ma sporo pułapek ortograficznych, ale jest niewątpliwie ładnie napisaną historią o gorączce złota na terenie naszego powiatu – podsumowała Joanna Michalik, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Limanowej.
Jurorami konkursu byli pracownicy naukowi Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego – dr hab. Mirosława Mycawka, prof. UJ, dr Donata Ochmann oraz dr Artur Czesak.
Poniżej tekst IV Limanowskiego Dyktanda.
„Gorączka złota”
Piątek, trzynastego, dzień jak co dzień” - rzekł do siebie eksburmistrz, zacinając się niechcący brzytwą przy goleniu. Ziąb i mżawka odstręczały miejscowych Małopolan od wynurzania się z domowych pieleszy. Schylone sylwetki przechodniów przemykały chyłkiem w podcieniach przyrynkowych kamienic. Znienacka w mieście huknęła wieść, że w okolicy odkryto skarb. W Internecie zawrzało. Żądni szczegółów limanowianie w pół minuty sparaliżowali skrzynkę mailową/mejlową „Głosu Limanowskiego”. Stugębna plotka rozprzestrzeniała się w tempie porywów halnego po Beskidzie Wyspowym. Wnet do miasta zaczęli ściągać Zagórzanie spod Chyszówek i z Półrzeczek, a także górale z Podhala. Widziano nawet Lachów ze Szczyrzyca. Krążyły różne domysły. Ponoć w czasie odgrywania miejskiego hejnału muzykant tak zadął w trombitę, że ta niczym pershing wystrzeliła w stronę kościelnej wieży, strącając neobarokowy hełm pełen szczerozłotych kielichów i ptakokształtnych roztruchanów. „To megaohydny fejk” – odpierał zarzuty hejnalista. Z kolei według innej wersji pod Diablim Kamieniem odnaleziono zwój dokumentów, w których Michał Sędziwój herbu Ostoja, alchemik z Łukowicy i rezydent wawelskiej Kurzej Stopki, ujawnił tajniki kamienia filozoficznego – substancji przeistaczającej metale w złoto. Masarz z miejscowej rzeźni omalże nie zemdlał, jak sobie wyobraził, że wchodzi w posiadanie owej materii i za jej pomocą przemienia trzydziestopięciometrowy krzyż na Miejskiej Górze w złoto. „Ożeż ty! – półżartem perswadował żonie – żaden skarbiec nie pomieściłby tyle kruszcu. A cóż by to było, gdybyś miała lodówkę, pralkę, a nawet tego twojego rzężącego hyundaia ze złota? Koleżanki ze Żmiącej zżółkłyby z zazdrości.” – „Weźżeż się lepiej do pracy, bo umrzesz z głodu, mój ty królu Midasie od siedmiu boleści” – zganiła go żona. Gdy w końcu i tę pogłoskę zdementowano, pewien niby-haker/niby-hacker z Żegociny zaczął się zażarcie zarzekać, że złamał kod dostępu do tajnych informacji. Wynikało z nich rzekomo, że chodzi o skarb Inków. Jedni szukali go w jeziorze Titicaca, inni w Jeziorze Czorsztyńskim, nieopodal zamku Dunajec w Niedzicy, aż tu niespodziewanie znaleziono go w Jaskini Zbójeckiej na Łopieniu. Śmiałkom, którzy zamierzali przywłaszczyć sobie skarb, drogę zastępować miała wataha wilków, uprzedzana pohukiwaniem puchaczy. Nim wybiła północ, mieszkańcy grodu Ilmana mieli taki miszmasz w głowach, że do gry musiał wkroczyć komendant policji. „Ludzie, opamiętajcie się! – apelował do słuchaczy lokalnej rozgłośni – nie wierzcież we wszystko, co znajdziecie w sieci! Mieszkacie u stóp Mogielicy, nie zaś Machu Picchu, a siedzibą powiatu nie jest Lima, lecz Limanowa. I dbajcie o nią, bo to jest wasz skarb.
źródło tekstu dyktanda: Miejska Biblioteka Publiczna w Limanowej
Monika Antosz-Grodzicka